podróż #1
O kulach na Jasną Górę
Marzenie
Ponad 13 lat temu zaczęła się moja… przygoda z niepełnosprawnością. Wylew, niedowład… Ktoś raczej powie, że to klęska i katastrofa. A ja na to patrzę inaczej. Mam dzięki temu ciekawe życie. Rehabilitacja jest urozmaiceniem. Nie ma nudów!
Poza tym… Muszę kombinować. Jak wykonać coś, co innemu nie sprawia problemu. A mi sprawia i muszę to zrobić sposobem.
W pewnym momencie zorientowałem się, że potrzebuję sposobu na wyjście z domu. Stało się to moją wielką potrzebą - i marzeniem. Samemu móc wydostać się z domu.
Było na to rozwiązanie - wstać z wózka. Powziąłem decyzję, że zostawię wózek na rzecz kul. Od decyzji do jej pełnej realizacji minęło 4-5 lat.
W każdym razie udało się! Chcieć to móc. Naczekałem się i napracowałem, "naćwiczyłem". Zaliczyłem parę (naście) upadków.
W efekcie chodzę o kulach, mogę pokonać progi, krawężniki, ale co ważne schody (byleby była poręcz). W ten sposób mogę wyjść z domu. Jestem w stanie się przejść i dotrzeć choćby do sklepu.
Bliżej i dalej…
Pojawił się tylko kolejny problem. Jestem w stanie przejść 400 metrów (z trudem), zazwyczaj jednak 200 m, a nieraz 50 m (np. w zimę, gdy jest śnieg). Odległość ogranicza.
Ten zasięg oznacza, że nie mogę dostać się do żadnego przystanku i skorzystać z transportu publicznego. To spory problem. Pójdę na spacer wokół bloku, ale już dalej, chociażby do urzędu, nie mogę.
Na ten aspekt chyba uwagę zwrócić powinni urzędnicy i politycy. W końcu osoba niepełnosprawna to też wyborca!
A ja pomyślałem jeszcze o czymś. O czymś bardziej osobistym i miłym - czyli o zwiedzaniu. Zobaczeniu innego miasta, a nawet kraju. Można by zrobić wycieczkę do lasu lub nad jezioro. Jakie miałem wyjście?
Przyszłość kosztuje
Jedynym rozwiązaniem jakie dostrzegłem w mojej sytuacji to auto. Samochodem dotrę wszędzie i o każdej porze. Decyzja zapadła.
Mógł mnie ktoś wozić, tak wydawało się łatwiej lub jak kto woli - bezpieczniej. Miałem jednak ambicję by jeździć samemu, bo dopiero wtedy miałbym tę swobodę, o której marzyłem.
Zdobycie właściwych umiejętności i auta trochę zajęło i kosztowało. I znowu, dla kogoś to mała rzecz, a dla mnie to było coś. Ale osiągnąłem ten cel.
Kolejnym moim celem było otworzenie fundacji, Agere Fundacji Aktywizacji Osób Niepełnosprawnych. Po kolejnych, długich przygotowaniach, poznaniu faktów i poszerzeniu wiedzy, udało się i to.
Jej celem jest pokazanie, że aktywność i działanie jest możliwe pomimo niepełnosprawności. Na przykład podróżowanie. Dlatego w ramach Agere Fundacji i wypełniania tego celu wykonałem pierwszą wyprawę autem, którą tutaj opisuję.
Pielgrzymka…
Skoro jako cel pierwszej z cyklu podróży #pomimo #niepełnosprawności obrałem Jasną Górę, to należałoby nazwać jąś pielgrzymką. I faktycznie ta wyprawa miała charakter dziękczynny, że to wszystko się udało, auto kupione, a wycieczka zorganizowana.
Ten weekendowy wypad był relacjonowany przeze mnie na Fejsie Agere, a na bieżąco wysyłałem też filmiki. Można to sprawdzić na Fejsie Agere również teraz.
Do Częstochowy dojechałem na nocleg popołudniu 10 lipca 2022, czyli w piątek. Sobota była przeznaczona na dotarcie do celu, czyli wizytę na Jasnej Górze. Dzień potem powrót.
Pod górkę
Jasna Góra to klasztor i katedra otoczone są murami i jak nazwa wskazuje… położone na wzgórzu. Zaparkowałem więc u zbocza góry i… musiałem ją zdobyć.
A wchodzenie pod górę o kulach było dla mnie ciężkim zadaniem. W dodatku pogoda była kapryśna. W ciągu ponad godziny mojego podchodzenia (droga asfaltowa o długości 200m i brukowany chodnik pod murami) padało 3 razy, po czym wychodziło słońce.
Deszcz i temperatura 25 stopni nie zachęcały do dalszej drogi. Po tym męczącym "spacerze" w końcu jednak dotarłem do bramy wejściowej.
I tak minęło całe przedpołudnie, bo zaparkowałem nie przed wejściem, ale dokładnie z drugiej strony. Musiałem więc obejść mury szukając bramy…
U stóp Matki Boskiej…
To nie był oczywiście koniec. Punktem kulminacyjnym pielgrzymki była wizyta w kaplicy obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Trafiłem tam tuż przed zamknięciem kaplicy koło 12 godziny. Szczęście?
Chwila i już musiałem wyjść. Wszedłem jeszcze na mury i z powrotem do auta…
Autor: Krystian z Agere